Death is dead
Są motywy, które wędrują przez kraje i przez wieki, odradzając się wówczas, gdy okazują się potrzebne – i z pewnością do takich należy bohater francuskiej grupy Compagnie la Pendue. Angielski Punch, czeski Kaszparek czy francuski Poliszynel to ta sama postać wywodząca się z commedii dell’arte.
I proszę bardzo – oto przybywa do Białegostoku sam Poliszynel, aby – pozornie – zabawić publiczność. Spełnia wszystkie warunki swojej postaci: posiada garb, śmieszny głos i charakteryzuje się przekomicznym zachowaniem. Nagromadzenie żartów, gagów, dowcipów językowych, urok pacynek oraz samych aktorów, którzy nieustannie puszczają oko do widza, są niezwykłe. Kunszt lalkarski artystów zachwyca od chwili, gdy zza parawanu po raz pierwszy wygląda główny bohater. Śmiejemy się w głos – długo i z całych sił. Stajemy się natychmiast spragnioną rozrywki uliczną gawiedzią. Tymczasem na scenie działa on – Poliszynel, który dokonuje różnorodnych morderstw, aby ostatecznie przechytrzyć samą śmierć, a właściwie kilka śmierci (tu
zachwycają precyzją sceny walki). „Death is dead!” – wykrzykuje zwycięzca. Death is dead? – dziwi się bohater. Death is dead – dociera do widzów brzmienie i sens. Tymczasem Poliszynel zaśmiewa się do
rozpuku ze swego żartu, a my zaśmiewamy się razem z nim…
I za chwilę wychodzimy uradowani z teatru. Świetna zabawa! Cóż za przekomiczne zdarzenia! Jakiż ten Poliszynel i dowcipny, i sprytny… I dopiero po jakimś czasie dociera do nas myśl: po co to? Czy tylko dla zabawy? Czy naprawdę spektakl miał tylko jeden cel? I widz zaczyna się zastanawiać, że może nie tylko… Dlaczego się śmialiśmy – i z czego? Czy przypadkiem nie było celem Poliszynela obnażenie naszej hipokryzji? Hipokryzji świata, który chciałby okazać się szlachetny i sprawiedliwy, a śmieje się z tego, co przed chwilą widział na scenie?
Teresa Radziewicz
Death is dead
There are motives that wander throughout the world being reborn when they are needed – the is surely the case of Polichinelle – main character of Compagnie la Pendue’s performance. English Punch, Czech Kasparek or French Polichinelle is the same character stemming from commedia dell’arte.
And here we have – Polichinelle comes to Bialystok – in order to entertain the audience. He is a perfect representative of all Polichinelles: he has a hum, funny voice and behaves in a very characteristic way. Accumulation of jokes, gags, linguistic play with words, charm of glove puppets and actors themselves are impressive. Puppet animation can amaze from the very beginning. We burst in laughter – long and strong. We become some kind of street spectators thirsty for entertainment. And we observe Polichinelle, who murders anyone who stands on his way. And finally we see him confronting death (or to be more precise few deaths), whom he also fools. “Death is dead!” – screams the winner. Death is dead?” – the actor is surprised. Death is dead – the sense of words comes to the audience. And Polichinelle laughs his head off out of his joke, and we laugh with him…
After few moments, we leave theatre in happy moods. Extraordinary fun! What a crazy story! What a funny and smart character … And only after a while, a thought comes to us: What is it for? Only for fun? Did the performance have only one aim?
The spectators start to think that perhaps not only…Why did we laugh – and from what? Or perhaps Polichinelle’s performance revealed our hypocrisy? Hypocrisy of the world that would like to be noble and just, but actually laughs from what it saw on stage a while ago?
Teresa Radziewicz